Po zakończeniu prac nad silnikiem nadeszła pora na naprawę najgorzej wyglądającego miejsca (blacharsko), czyli lewy przód.
Kadett wylądował na podnośniku, podnośnik w górę i ocena braków.
Zdjęte koło, trochę czyszczenia szczotką i nieco mina zrzedła….


Ale cóż, czego oczy się boją, to ręce zrobią 🙂 Choć przyznam, że słowa na ustach pojawiły się takie:

Najpierw trochę wycinania, potem czyszczenie, wypiaskowanie zardzewiałych elementów i czas brać się za cięcie blachy, spawanie (na styk i punktowo po nawiercaniu stosownych otworów).


Jakiś dziurawy ten ser 😉
Pierwsze elementy przyszły na swoje miejsce.

Nie do końca schludnie ale mocno, po zakonserwowaniu jest lepiej 🙂

Środek po piaskowaniu został potraktowany Cortaninem F, na to przyszedł cynk natryskowo, podkład miniowy i całość zalana woskiem. Łącznie z wnętrzem progu.
Podłoga w okolicach montowania końcówki wahacza została wzmocniona i uzupełniona nową blachą. Na to przyszła masa głusząca w miejsce starej (zdartej). Przyjdzie jeszcze jedna warstwa, która wyrówna całość.

Weryfikacja innych elementów wykazała konieczność zakupu przewodu hamulcowego elastycznego, końcówki drążka i wymiany amortyzator, odboju i osłon. Kolumna McPhersona został odświeżona 🙂

Potem już było łatwo, montaż drobiazgów i mamy taki widok.

Robi się nieco przyjemniej, tyle na dziś.
Pozdrawiam.
Seba 4×4
