Rajd Samochodów Terenowych Biedrusko 2000, 18.11.2000 r.


W 2000 roku miałem przyjemność gościć na wspaniałej imprezie jaką było Biedrusko 2000. Na rajd udałem się wraz z Tadkiem moim żwawym Uazem vel Jumbo. Pojechaliśmy wioząc auto na lawecie, towarzyszył nam Piotr z Uazem na lawecie ciągniętej przez L 200. Dotarliśmy na miejsce, nie dość, że nie było za ciepło to jeszcze obfity deszcz znacząco zmienił trasy rajdu….. Mówiąc szczerze, nie przeszkadzało to mi…. Im ciężej tym lepiej mówi stare porzekadło off roadowców…… Przybyło ponad 50 załóg, głównie z Wielkopolski, n ie zabrakło jednak delegatów z Warszawy, Trójmiasta czy Krakowa. Tuż przed startem okazało się, że Piotra Uaz stracił szczelność głowicy i Piotr podjął decyzje o starcie L 200 (jak sie później okazało brzemienną w skutkach…). Zapisy, pobranie roadbooków i w trasę. Ciekawostką było obserwowanie części załóg, która utknęła już po zjechaniu z głównej trasy….. Bez porządnych MT-ków nie można było myśleć o jakichkolwiek szansach na przejechanie trasy…..

Tak brzmi opis imprezy na Uazmanii według Darka B. :

Impreza odbyła się 18.11.2000 na poligonie wojskowym Biedrusko koło Poznania.
Na starcie zgromadziło się ponad 50 załóg głównie z rejonu Wielkopolski.

Zgodnie z zapowiedziami organizatorów miała to być impreza typowo rajdowa na czas z krótkimi, cięższymi odcinkami PP.
Niestety plany organizatorów pokrzyżowała pogoda. Trakty którymi zazwyczaj jeżdżą czołgi po nie dużych opadach deszczu stały się dla wielu uczestników nieprzejezdne. Szczególnie trudny był OS nr 2, który udało się pokonać tylko kilku pierwszym w kolejce pojazdom. Pozostali musieli ominąć ten OS ponieważ o ile mi wiadomo organizatorzy jako auto “ratunkowe” przygotowali tylko jednego Kamaza, który z pustą ładownią nie był w stanie wyciągnąć np.: białego Patrola (patrz foto), który dość długo blokował przejazd.
Na szczęście kilku uczestników posiadało wyciągarki i…
Wtopione po progi auta na AT-kach tarasujące przejazd pierwszych dwóch OSów stało się normą i z mierzenia czasu chyba dużo nie wyszło. Pomiar czasu odnalazł sens na OS w piaskowni skąd co pewien czas posłuchać można było chrupiących półosi i dyfrów.
Swoistą osobliwością tej imprezy był dla mnie fakt, iż spośród 50 załóg tylko kilka było jakoś przygotowanych do tego, że mogą wtopić. (jak można się domyślić tacy rzadko wtapiali)
Podstawowym wyposażeniem większości aut były 2 t linki holownicze kupione na stacji benzynowej… Nie widziałem, żeby ktoś używał dobrej liny dynamicznej, natomiast widziałem próby szarpania taśmą zakończone oczywiście jej zerwaniem.
Trzeba jednak zaznaczyć, że impreza miała charakter otwarty, obok dobrze przygotowanych i wyposażonych aut można było zobaczyć błyszczące SUV-y, a nawet Fiata Pandę 4×4.
Generalnie na imprezie bawiło się oprócz uczestników także mnóstwo zmotoryzowanych gapiów wśród których dało się słyszeć: “następnym razem też pojadę…” co dobrze wróży na przyszłość.

Darek B.

I kilka Jego zdjęć:

http://uazmania2.prv.pl/biedrusko.htm

Nie do końca zgodę się z tą opinią, nie miałem wyciągarki, jechałem “dłubniętym” Uazem na dobrych MT-kach i nigdzie nie stanąłem… Półosi też nie zmieliłem….. Nie zmienia to faktu, że trasa weryfikowała auta i kierowców bezlitośnie…. Nam udało sie zaliczyć wszystkie odcinki, jedynym problemem był odcinek z przeprawą przez basen czołgowy, gdzie pojechałem za ostro i przewalająca sie po masce woda zabrała mi na jakiś czas dwa cylindry…. Odcinek ukończyliśmy, jednak strata czasowa była dość spora…. Nie zmienia to faktu, że udało się w klasie aut wyprodukowanych w Rosji zająć trzecie miejsce 🙂 Pamiętam odpadający zderzak w CJ Sławka, pamiętam waleczne Suzuki z Krakowa. Nie zapomnę miny Piotra, gdy jakiś kilometr przed metą Jego L 200 zaciągnęło wodę i umarło…. Wspaniała impreza, gdzie błoto lało sie ponad maską, gdzie dojazdówki do odcinków przypominały rajd z Ładogi…. Po prostu super…. Prawdziwa impreza dla twardzieli, Biedrusko zawsze uczyło startujących szacunku…. Ciekawostką był mój powrót do domu na kołach w na wpół otwartym samochodzie….. Miejsce na lawecie zajęło L 200 Piotra, życie…

Kto był to wie o czym mowa 🙂 Jedyne smutne to to, że była to ostatnia impreza Jumbo w moich rękach, zaufanie do pilota i jego obietnice załatwienia G-klasse doprowadziły mnie do podjęcia decyzji o sprzedaży auta, a że “przyjaciel” później mnie wyprostował, to odrębna historia….. Życie

Zapraszam do przeczytania artykułów.

Pozdrawiam terenowo.

Seba 4×4

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *