Rajd Herkulesa – Dąbrówka Kościelna, (08.04.2000 r.)


Po sezonie 1999 r. byłem zmuszony wymienić silnik w moim Jumbo 4×4, gdyż dwulitrowa jednostka rodem z BMW E 12 dokonała swego żywota. Wybór padła na kolejny silnik rodem z BMW, tym razem 2,5 l. Serdeczny przyjaciel przywiózł mi “pewną” sztukę i przystąpiłem do montaż. Po miesiącu pracy przystąpiłem do odpalania, coś nie tak chodził. Po sprawdzeniu ciśnienia w cylindrach okazało się, że jest to totalny złom….. Rzutem na taśmę udało mi się zdobyć silnik Mercedesa o pojemności 2,3 l z jakimś napisem na klapie “Powered by AMG”. Kilkanaście dni walki i udało się uruchomić auto, dodatkowo zamontowałem wspomaganie kierownicy, przerobiłem zawieszenie. Czas gonił niemiłosiernie, prace zostały zakończone w piątek o 22 00, w sobotę o 5 00 ładowaliśmy auto na lawetę i ruszyliśmy na Rajd Herkulesa do Dąbrówki Kościelnej. Na miejscu jak zawsze grono wspaniałych przyjaciół, również nowe twarze i pojazdy. Rywalizacja rozpoczęła po przedstawieniu zasad współzawodnictwa i poświęceniu aut przez ksiedza się na krótkim odcinku pod posesją Żaków. kilka dziur, ostrych nawrotów i meta. Moje auto zachowywało się jak narowisty koń, nie skręcało w lewo (przyczynę ustaliłem po rajdzie, wystarczyło wyregulować końcówkę na wąsie kolumny….) i niemiłosiernie skakało (minęło po skróceniu odbojów). Nie wpływało to pozytywnie na efektywność jazdy….. Pocieszeniem był fakt, iż silnik sprawował się nad podziw dobrze, mocy nie brakowało, trzeba było przestawić się na jazdę wyższymi biegami. Kolejna próba to teren położony pod świetlicą, znany z wcześniejszych imprez, stromy zjazd, kilka nawrotów, ostry podjazd i łuk po dziurach. Tu potwierdziła się moja zwrotność, a raczej jej brak….. Normalnie siara…. 😉 Kolejna próba to łączka położona za laskiem, rówek, nawrot w błocie. Można było wpaść w torf i zostać, mistrzostwo pokazał tu kolega w Toyocie RAV 4 prawie prosto z salonu…. Walczył dzielnie, ale szosowe opony nie dały rady na błocie, otrzymał niesamowity aplauz w momencie, gdy pojawił się poza autem w jasnych spodniach i krótkich butach…. Tę próbę udało się pokonać dość sprawnie, nawet raz poderwałem auto na dwa koła…. 😉 Ostatnia próba była najprostsza, chociaż długi podjazd robił wrażenie.  Był oczywiście gorący posiłek, rozmowy, rozmowy i rozmowy…. Mnóstwo śmiechu i radości, ogłoszenie wyników i do domu, kilka następnych dni spędziłem w kanale usuwając “grzechy młodości” w moim aucie, pozwoliło to uzyskać dobre wyniki w kolejnych rajdach. należy wspomnieć, że impreza odbyła się dzięki dobrej woli osób, które udostępniły swe tereny dla potrzeb organizacji OS-ów, należą im się słowa podziękowania 🙂

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *