Rajd Samochodów Terenowych Dąbrówka 2004 r.


W 2004 r. ponownie wybraliśmy się do Dąbrówki na kolejną edycję zacnej imprezy organizowanej dzięki gościnności rodziny Żaków. Delegacja z naszych stron to Andrzej w G-klasse, Czarek w Isuzu i ja z Hanią w Isuzu z demonicznym silnikiem 1,9 rodem z Audi zasilanym podtlenkiem LPG. Założenia były krótkie, chłopaki walczą o wynik, ja o przetrwanie i godny powrót do domu. Tradycyjnie auta podzielono na te słabsze i mocniejsze, poinformowano co i jak i ruszyliśmy na trasy. Pierwszy odcinek zlokalizowany na łące Boryny po kilku przejazdach udowodnił swoją wyższość i trasa został przestawiona w celu ominięcia najbardziej zdradliwego kawałka. W międzyczasie przejechaliśmy na najdłuższy odcinek zlokalizowany na rozległych polach urozmaiconych wieloma zakrętami, nawrotami i kilkoma znacznej wielkości hopkami. Andrzej zasuwał, Czarek wyciskał co mógł z 40-cio konnego diesla, ja z Hanią jechałem majestatycznie, Hania miała nawet czas machać do zgromadzonych na trasie kibiców. Ale nic, odcinek zaliczony, pełnia szczęścia. Powrót na łąkę Boryny i powtarzanie dwukrotnie przejeżdżanej pętli. Ulewny deszcz towarzyszący nam podczas całej imprezy dokonał dalszej dewastacji podłoża i nawet teoretycznie proste podjazdy na gliniastej łące powodowały znaczne utrudnienia…. Pamiętam założenia przejazdu: spokojnie, wolno, przecież musimy Isuzu do domu wrócić…. Hania powtarzała mi to jak mantrę….. Najpierw atakował Czarek, pokonał pierwszą część trasy, zabawił się na pewnym łuku w kombajn do wycinki nalotu brzozowego (i nie tylko), poległ niestety na długim błotnym fragmencie….. Nasza kolej, powoli, powoli i ….. dwa cofania przed pierwszy rówkiem…. Pamiętam moją wypowiedź skierowana do Isuzu: “Teraz to mnie wkurzyłeś….” I ogień 😉 Udało się, błoto jakoś przejechaliśmy, wynosiło nas na “zakręcie Czarka”, wielkim problemem było pokonanie strasznie śliskiego, gliniastego podjazdu. Na szczęście udało się, moje dumne 95 koni zaszalało….. W chwilę później wystartował Andrzej, jego G-klasse na 35″ oponach wdzięcznie stawała bokiem, udało mu sie zaliczyć nawet pełen obrót, niczym baletnica 😉 Kolejna próba to sławetny sad pod siedzibą bazy…. Tu to się działo…. Sporo lżejszych aut miało problem z startem z mety, glina i górka powodowały, że niektóre auta po puszczeniu sprzęgła zsuwały się do tyłu mimo kół kręcących się do przodu….. Nie było łatwo ale jakimś cudem wiekowe Isuzu dało radę, co uczyniło nas szczęśliwymi. Andrzej spokojnie zaliczył przejazd, Czarkowi nie udało się to. Ślad od jednego z drzewek dumnie widniał na tylnym błotniku Isuzu przez wiele miesięcy 😉 Po zakończeniu odcinków ku uciesze gawiedzi odbyły się wyścigi na dochodzenie, gdzie godnie reprezentował nas Andrzej. Ja z Hanią uciekliśmy prędzej do domu i nie mieliśmy przyjemności obserwowania uroczystości ogłoszenia wyników, a szkoda….. Okazało się, że fakt iż zliczyliśmy wszystkie przejazdy pozwolił nam uplasować się na pierwszym miejscu w swojej klasie, Andrzej natomiast zajął drugie miejsce w najmocniejszej klasie (bączek zabrał kilka sekund brakujących do pierwszego…). Tak więc okazało się, że w ciężkich warunkach nawet Isuzu z dychawicznym silnikiem może coś wywalczyć 😉 Należy nadmienić, że była to najbardziej ekstremalna (błotna) edycja Dąbrówki.

Pozdrawiam terenowo.

Seba 4×4

Zapraszam na filmy:

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *