Barwy Dakaru, Oborniki 25.03.2017 r.


Kilka tygodni temu na FB pojawiła się wiadomość o imprezie, na początku nie zamierzałem jechać bo czasu nie ma, ale jakieś dwa tygodnie przed imprezą postanowiłem chociaż na chwilę wpaść by opisać imprezę. Po poczynieniu odpowiedniego wpisu na profilu organizatora zostałem lekko “podpuszczony” i postanowiłem uczestniczyć w imprezie mimo braku auta do imprez…. Jako że posiadam obecnie dwie Kijanki (Santa Fe Hania by nie dała, Gazik w stanie rozkładu), to postanowiłem wybrać się tą, która ma agresywniejsze opony, czyli Baby Kia obutą w malutkie opony 215/65/16 ale za to MT….. Fabryczna zawiecha, fabryczne wszystko….. na imprezę pojechali ze mną Miłosz (syn) i Jego przyjaciółka Małgosia, tak więc pilotów na szczęście miałem. Rzutem na taśmę dokoptował do teamu Jurek z Danielem w Patrolu obutym w zacne MT-ki w słusznym rozmiarze 33″. Ucieszył mnie ten fakt, zawsze ktoś do wyciągnięcia mnie z opresji był. Po okresie wzmożonej pracy zarówno “w pracy” jak i po trzeba było gdzieś się wybrać w celu “odreagowania” 😉 Z drugiej strony trzeba było poznać możliwości małej Kijanki, najlepiej oczywiście w terenie 😉 Sobota rano, godz. 9 30, wyjazd z domu, na stacji paliw obok Rogoźna spotkanie z Jurkiem i lecimy caaaałe 20 km do Obornik 🙂 Na miejscu okazuje sie, że jest już jakieś 50 aut i wiele innych atrakcji 🙂 Rejestracja, naklejka na auto, zapoznanie sie z roadbookiem i ruszyliśmy pooglądać atrakcje i konkurencję. Obejrzeliśmy auta uczestniczące w Dakarze (Toyka, Star), auto Jakuba Przygońskiego (driftowóz), auto Walter Team, Martomka i kilka innych atrakcji. Motocykle, quady, ATV, jeden Monster Truck, nówki G-klasse, pokazy motocrossowców, nówki Nissany, Mitsubishi, jakiś Monster Truck, profesjonalna rampa do startowania aut, nagłośnienie itp, naprawdę miło było patrzeć…. Po obejrzeniu konkurencji okazało się, że jedyna Kijanka na imprezie to nasza…. Dziesiątki Patroli, Jeepów, trochę Daihatsu, Mitsubishi, kilka Uazów i jeden Gazik 🙂 Przepraszam, jeśli coś pominąłem 😉 Do startu ruszyliśmy “jak leci”, numeracja z zapisów nie obowiązywała, trochę czekania, trochę przepychanek (ale w miłej atmosferze) i w drogę. Ze względu na problemy z resetowaniem “małego” licznika kilometrów pilotowanie powierzyliśmy Jurkowi, może to był błąd, szło im tak dobrze, że w terenie leśnym osiągaliśmy pod 100 km/godz i mało było czasu na szukanie obrazków z zdjęć z roadbooka…. W sumie to chyba jedyny minus roadbooka, jakość czarnobiałych zdjęć nie ułatwiała odnalezienia ich “na gruncie”. Odległości grały, krzyżówki i uwagi sporządzone super. Ambony liczyliśmy, jakieś inne zadania robiliśmy, ale jakoś tak bez “zaangażowania” 😉 Na trasie dopiero po dłuższym czasie zaczęło się korkować, ale w niczym to nam nie przeszkadzało, jedynie szalejący srebrny Patrol Y 61 na dużych kołach nieco podnosił ciśnienie…. Wpychał sie na dojazdówce, wyprzedzał zmuszając do hamowania przed drzewem po to by 2-3 kilometry dalej jechać grzecznie kilka aut przed nami…. No i po co? Po dłuższym czasie pojawiły się fajne podmokłe fragmenty tras gdzie przekonałem się, że Kijanka radzi sobie bardzo dobrze:) Następna próba to króciutki odcinek na czas, jakieś 600 m jazdy po lekkich wybojach, potem pełen nawrót, kilka krótkich zakrętów i meta. Po przejechaniu próby zostaliśmy pochwaleni przez sędziego odcinka, iż mamy jeden z najlepszych czasów, było miło, Małgosia dobrze pilotowała 😉 Kilkaset metrów dalej w okolicach toru motocrossowego zlokalizowanych było 15 pieczątek, połowa w podmokłym terenie, druga połowa na żwirowni. Było trochę tłoczno na początku, adrenalina dawała znać o sobie 😉 Zaliczyłem kilka pieczątek i postanowiłem odpuścić, pedał sprzęgła niebezpiecznie opadał….. Nie zmienia to faktu, że zaliczyłem fajne figury, błotko, wyciągnąłem Patrola i było naprawdę fajnie…. Sądzę, że sprawne sprzęgło i współpraca z Jurkiem pozwoliłaby Kijance zaliczyć wszystkie pieczątki. Był czas na oglądanie, robienie zdjęć, rozmowy z znajomymi (niestety nielicznymi). Poczekaliśmy za Jurkiem i Danielem po czym udaliśmy sie na metę rajdu. Po zdaniu kart i posileniu się (do wyboru kiełbasa, kaszanka lub pyra z gzikiem) pozwiedzaliśmy wystawę sprzętu z Dakaru i nie tylko zlokalizowaną w starym młynie. Potem był czas na obejście placu i powtórne obejrzenia aut powracającej konkurencji i musieliśmy spadać do domu, obowiązki itp…..

Podsumowując:

Należy podziękować organizatorom za podjęcie działań, które doprowadziły do tak fajnej imprezy, podziękowania dla włodarzy terenów leśnych za ich udostępnienie, podziękowania dla uczestników za nie zbaczanie z trasy i nie czynienie szkód osobom postronnym 🙂 Szacunek. Logistycznie Ok, szkoda, że nie było więcej miejsca na pieczątki, ale takie mamy czasy 😉 Próba sportowa łatwa, ale wbrew pozorom techniczna, nie ukrywam, że krótka i zwinna Kijanka miała tu fory. Fajna trasa, kilka fajnych miejsc, sporo atrakcji do obejrzenia zarówno przez laików jaki i “fachowców”. Cieszę się, że jeszcze są osoby mające chęć organizowania takich imprez, dobrze wiem, ile to załatwiania, biegania i stresu…. Dziękuję w imieniu swoim i sądzę że w imieniu wszystkich uczestników (74 załogi). Mam nadzieję, że nie jest to jednorazowy zryw 😉 Z przyjemnością powrócę nieco lepiej przygotowaną Kijanką by powalczyć o wynik 😉

Nawiązując do wyników, dzięki Pawłowi podaję podium:

1 miejsce Jakub Stawski,

2 miejsce Kacper Maćkowiak,

3 miejsce Sławomir Kinowski.

Nagroda specjalna Alina Kramer – grafika dakarowa od Grzegorza Barana z jego autografem.

Najlepszą czasówkę wykręciła jedyna Kijanka na imprezie, czyli moja 🙂

Dziękuję i pozdrawiam terenowo.

Seba 4×4

Poniżej naprawdę wiele zdjęć (ponad 300) nie podpisywałem,. każdy w Was odnajdzie się tam (lub znajomych). Polecam.

Mam nadzieję, że otrzymam od organizatrów wyniki, z przyjemnością zamieszczę tu je 😉

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *