Zepsuta wycieraczka, czyli jak nie ukończyć H3 Słupsk…. 10.11.2013 r.


Decyzję o uczestnictwie w imprezie podjęliśmy wraz z Markiem zaraz po pojawieniu się informacji o imprezie. Wykonałem kilka telefonów i udało się zebrać ekipę składającą się z 5-ciu aut mających za zadanie reprezentować Wielkopolskę (Poznań, Piła, Złotów). Do Marka i mnie w Mahindrze (klasa Proto) dołączyli Jurek i Piotr w Patrolach (Seria), Grzesiu w Pajero (Seria) i Damian w Vitarze (Proto). Wyruszyliśmy skoro świt, po drodze dołączały do nas auta w Podgajach, Szczecinku i Białym Borze (tym Białym Borze…..), skąd kolumną zmierzaliśmy do Słupska. Towarzyszyły nam auta „serwisowe” z kibicami. Na miejsce dotarliśmy około 10 00. Po dokonaniu formalności oczekiwaliśmy na start obserwując zmagania motocyklistów i quadowców. Po zakończeniu pierwszej tury udaliśmy się na zapoznanie z trasą pętli. Pierwsze wrażenia skłoniły nas do rozważnej jazdy ze względu na dość urozmaiconą rzeźbę trasy. Mnóstwo hopek mniejszych i większych, fragmenty trasy z gliniastym podłożem przeplatały się z wąskimi przesmykami biegnącymi wśród drzew. Trzeba było zapisać „w pamięci” kilka miejsc z wąskimi zakrętami w których szeroka Mahindra przechodziła na styk. Po zapoznaniu się z trasą zostaliśmy rozstawieni na starcie i czekaliśmy niecierpliwie za komendą „start”. Po starcie ruszyliśmy dość agresywnie i w pierwszym zakręcie udało nam się meldować jako pierwsza załoga. Pierwsze kółko pokonywaliśmy dość równo sprawdzając na zakrętach, gdzie plasuje się Marcin w swoim białym Patrolu. Na prostej ciężko było patrzeć do tyłu, gdyż lewe lusterko w Mahindrze nie wytrzymało konfrontacji z sosną, prawe natomiast znacząco się przestawiło ;) Przejazdy przez błotne fragmenty skutecznie brudziły nam szybę, ale wycieraczki jakoś dawały radę, niestety już w okolicach linii start/meta jedna z nich odmówiła posłuszeństwa, oczywiście ta z strony kierowcy….. ;) Nie zrażeni tym faktem kontynuowaliśmy jazdę zatrzymując się po przejechaniu bardziej błotnistych fragmentów trasy w celu przetarcia szyby, niestety nie pomagało to na długo. Przepuściliśmy Marcina by nie tracił tempa i walczyliśmy dalej. Po drodze minęliśmy stojącą na poboczu Vitarę z naszego teamu, Damianowi współpracy odmówił tylny wahacz…. Kilkaset metrów dalej dla odmiany minęliśmy Jurka, który przymierzał się do ściągnięcia Patrola z wysokiego pniaka. Na którymś z kolejnych okrążeń wyprzedziliśmy Grzesia i Piotra w Pajero i jak to mówią „cały czas na przód”. Nie ukrywam, że pilotowanie kierowcy, który niewiele widzi przez szybę jest baaaardzo emocjonujące ;) Na czwartym kółku troszkę wyrzuciło nas na prawym zakręcie w okolicach obwodnicy i ledwo uniknęliśmy bliskiego spotkanie z okazałą sosną ;) Kilkaset metrów dalej w głębokim błocie nasza Mahindra postanowiła zwiedzić okoliczny młodnik….. O ile wskoczyć do młodnika było łatwo, o tyle wrócić było gorzej, szybka redukcja biegu i podjęcie przez Marka decyzji o zabawie w kombajn zaowocowało skoszeniem kilkunastu drzewek i powrotem na trasę. Uff, udało się. Dalej jesteśmy w grze. Piąte okrążenie już uważaliśmy za zakończone, gdy w środku Mahindry zaczęły pojawiać się opary płynu chłodniczego. Decyzja była jedna – zjeżdżamy szybko z trasy i ładujemy auto na lawetę póki żyje. Oględziny auta potwierdziły brak możliwości naprawy na miejscu, doopa, po imprezie……. Marek niepocieszony postanowił za widnego wracać do Poznania, ja przyłączyłem się do naszych kibiców i przyłączyliśmy się do „loży szyderców” ;) Obserwowanie naszych załóg podczas zaciętego boju podparte rozgrzewającym trunkiem dało wiele frajdy. Grzesiu wytrwale podążał Pajerem zaliczając kółko za kółkiem, Jurek dał radę zjechać z pniaka i po mimo wymiany koła na kolejnym okrążeniu (serdeczne podziękowania dla kolegi z 260-ki za pomoc) utrzymywał się w czołówce. Piotr majestatycznie zmierzał swoim Patrolem mimo problemów z wykrzywionym drążkiem kierowniczym i znacząco ograniczonym skrętem w jedną stronę. Gdy zaczęło szarzeć, minęły trzy godziny i pozostające w boju załogi mogły zakończyć rywalizację. Szybkie podliczenie wyników przez organizatora zaowocowało oficjalnym ogłoszeniem wyników. Zdziwienia nie było…. W klasie seryjnej na pierwszym miejscu uplasował się Jurek, drugi był Piotr, podium zamykał Grzesiu. W klasie proto triumfował Marcin przed Remem (Pajero) i Maćkiem (Samurai). Po gratulacjach dla wszystkich tryumfatorów imprezy i podziękowaniach dla organizatorów nastąpiła ewakuacja w kierunku domu. Podróż trwała dłużej ze względu na postoje na stacjach paliw (uzupełniano wszelkie rodzaje płynów…) i wiele chęci do rozmów ;) Tak więc, można powiedzieć, że delegacja wielkopolski udanie się zaprezentowała ;)
Podsumowując:
– Grzesiu i Jurek udowodnili, że można jechać na kołach na odległą imprezę, skutecznie walczyć o dobrą lokatę i wrócić bez problemów do domu;
– Marek i ja udowodniliśmy, że stosukowo mocne i przygotowane auto, jakim jest Mahindra jest na tyle mocne, na ile mocny jest jego najsłabszy element…… wycieraczka potrafi załatwić całe auto i załogę ;)
– wbrew powszechnemu marudzeniu na wielu forach o braku możliwości pojeżdżenia w terenie malkontenci nie potrafią stawić się na zorganizowanej i przystępnej cenowo imprezie, szkoda. Odbiera to zapał organizatorom ;)
– nawet nie kończąc imprezy można zacnie się ubawić i odpocząć w towarzystwie braci off-roadowej, to jest w tym bardzo ważne.
Pozdrawiam raz jeszcze uczestników, organizatorów i kibiców.
Seba 4×4

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *